Komentarze nie są potwierdzone zakupem
Fragment książki:
Pamiętnik Colombe
Lucas...
Dlaczego my, dziewczyny, mamy taką obsesję na punkcie chłopaków? Czy my tak samo ich absorbujemy? Czy są równie wrażliwi na najdrobniejszą przygodę, którą przeżywają?
Lucas…
Jakiś kamień uwiera mnie w żołądku. Zdecydowanie za mocno kocham Lucasa, mam go pod skórą, jest zanurzony we mnie. To inwazja tyleż podniecająca, co nieznośna. Ogarniają mnie fale gorąca, a po chwili dygoczę, czuję się porzucona, samotna, zagubiona. Momentami jestem szczęśliwa, a potem nagle wszystko wali się bez powodu.
Mam napady szaleństwa i napady zdrowego rozsądku. Raz rządzi mną serce, a raz rozum: miedzy jednym a drugim nie byłoby żadnego związku, gdyby nie ta marionetka Colombe, która mówi o sobie „ja”.
Czy Lucas mnie pokocha?
Znam tylko skrajności: przechodzę od przekonania, że „wszystko to jego wina” do „wszystko to moja wina”. Nie znoszę niuansów.
Gdy wiem, że Lucas jest w Paryżu, pochłania mnie całkowicie, kryje się na ulicy, którą badam wzrokiem, w tłumie, który obserwuję, w kawiarni, do której wchodzę, ale również w mojej głowie, w moich zamiarach, wspomnieniach, w moim brzuchu, w moich marzeniach… Przeniknął wszędzie, jest we mnie, odstąpiłam mu każdą przestrzeń. Czasami wyobrażam sobie, że unosi się nawet w powietrzu, którym oddycham, bo szukam w nim jego zapachu. Nie ma go tam? Nie może być jednak daleko, bo ten wietrzyk go pieścił, pamięta go, zaprowadzi mnie do niego, a tymczasem łączy nas ze sobą.
Przez niego cały czas się boję. Boję się, że go zobaczę – bo wtedy przerażenie zwala mnie z nóg – i, że go nie zobaczę. Nie ma już pustych miejsc, jedynie miejsca magnetyczne, mgliste, niebezpieczne, które Lucas nawiedza, zanim jeszcze się w nich pojawi.
Często wstrzymuję oddech, bo mam nadzieję, że dzięki mojej energii on się ukaże. Ale nie! Duszę się i robię się purpurowa na twarzy, przez co wpadam w zły nastrój.
Pasjonuje mnie nawet jego obojętność. Kiedy Lucas mnie nie widzi, rozkoszuję się nieznośnym, cudownym wrażeniem… Cudownym, bo mogę się skupić na jego ramionach, jego lekkim chodzie, jego nonszalanckich nogach, przypatruję się jego plecom, talii, pośladkom: jego brak zainteresowania mną sprawia, że należy do mnie, jest cały mój. Nieznośnym, bo samotność zadaje mi śmiertelny cios, osuwam się po ścianie, o którą się opieram, tracę przytomność, umieram.
Czy Lukas pokocha mnie pewnego dnia?
Dziś wieczorem położę się spać w swetrze, który mi podarował i przycisnę do uszu słuchawki, których u mnie zapomniał.
(…)
Pamiętnik Colombe
Przespałam się z Hugo.
Tak, wiem, w moim zachowaniu nie ma za grosz konsekwencji, bo jestem zakochana w Lucasie i oficjalnie podrywana przez Mehdiego.
Mimo to kochałam się.
To bez znaczenia. A właściwie tak, pierwszy raz ma bardzo duże znaczenie, za to Hugo nie.
Znam go od przedszkola, chodziliśmy razem do podstawówki, jest dla mnie jak brat.
Chociaż poszedł do liceum technicznego, wciąż się widujemy. Oczywiście zauważyłam, że przestał być dzieckiem, że ma metr osiemdziesiąt pięć, rozmiar buta 46 i podoba się dziewczynom. Jasne, opowiedział mi o swoich poprzednich przygodach, z Olivią i Stéphanie, ale ja nadal widziałam w nim smarkacza, którego znałam od zawsze, dlatego wydawało mi się, że między nami, ze względu na wspólnie spędzone dzieciństwo, nigdy nie może dojść do niczego o charakterze seksualnym.
Właśnie z tego powodu nie miałam się na baczności. Pozwoliłam mu dziś po południu przyjść do mojego pokoju. Wyciągnęliśmy się na łóżku i opowiadaliśmy sobie o swoich przygodach, marzeniach, pragnieniach i rozczarowaniach. Delikatnie naśmiewaliśmy się z siebie nawzajem, dobrze się bawiliśmy i w pewnym momencie przeturlaliśmy się, jedno na drugie. On pocałował mnie w szyję, ja parsknęłam śmiechem, protestując, że powinien zachować powagę, a potem lekko ugryzłam go w płatek ucha. Jego wargi prześlizgnęły się w stronę moich, najpierw nieśmiało, więc go zachęciłam. Zrobił się odważniejszy, a wtedy powiedziałam sobie w ciągu ułamka sekundy, że ulegamy ryzykownej pokusie…
Było już jednak za późno…
Przez cały czas śmialiśmy się. Być może dlatego, że chcieliśmy wierzyć, że to żarty. A może dlatego, że chichotanie było sposobem na przypomnienie sobie przeszłości, podczas gdy posuwaliśmy się w kierunku nieznanej teraźniejszości.
Stało się. Krwawiłam, ale mnie nie bolało. Hugo zachował się bez zarzutu. Był miły, wspaniałomyślny, uprzedzał moje pragnienia i troszczył się, żeby mój pierwszy raz dostarczył mi przyjemnych wspomnień.
Dziś wieczorem wykończona i rozanielona, mruczałam podczas kolacji jak kot, do tego stopnia, że rodzice podśmiewali się ze mnie i nagle zapytali:
– No co, Colombe, zakochałaś się?
Zdumiałam się, słysząc własną odpowiedź:
– Nawet nie…
Prawda wygląda tak: nie jestem zakochana w Hugo, trochę w Lucasie i troszkę w Mehdim, ale delektuję się szczęściem bycia kobietą.