Komentarze nie są potwierdzone zakupem
Jaka jest ta poezja? Czytelnik, który choćby pobieżnie zapozna się z biografią Leopardiego, będzie sobie zadawał pytanie: jak to jest, że jego życie było tak bardzo nieszczęśliwe, krótkie i tragiczne – życie, w którym, poza starymi księgami, jedynym pocieszeniem były nieliczne przyjaźnie – a tymczasem wśród utworów poetyckich znajdujemy Idylle, znajdujemy poematy opiewające spokój natury, światło księżyca, wieczór przed świętem, gdy cichnie gwar zwykłego życia, chwile, kiedy szczęście nie wydaje się nieosiągalne. Wiemy, że w różnych wypowiedziach, zwłaszcza pochodzących z drugiej połowy krótkiego życia, Leopardi napomyka, że teraz już nie będzie się poddawał iluzji, że będzie patrzył na rzeczywistość w sposób trzeźwy – czyli niekryjący rozpaczy, ostry, podkreślający nędzę ludzkiej egzystencji. Buntował się wtedy przeciwko wyobraźni poetyckiej, która unosiła go ponad retorykę aktu oskarżenia i która – obok ogromnej inteligencji – była jego największym darem. Buntował się – ale wciąż wracał do poezji, do kontemplacji. Bądźmy jednak wdzięczni Muzom (nie wiem, komu mielibyśmy być wdzięczni, jeśli nie Muzom) za to, że w pisarstwie Leopardiego utrzymała się ta właśnie podwójność. Gdybyśmy znali tylko jego prozę, często kostyczną, pozbawioną złudzeń, zaliczylibyśmy go do sporego zastępu błyskotliwych pesymistów – obok francuskich moralistów i obok Beckettów naszej epoki. A tak mamy do czynienia z myślicielem, ale i poetą, niezwykłym, grającym na obu krańcach klawiatury – tam, gdzie jest najgłębszy smutek, i tam też, gdzie mieszka spokojny zachwyt. [z posłowia Adama Zagajewskiego]