Komentarze nie są potwierdzone zakupem
Pomoc są w stanie udzielać przedstawiciele różnych grup zamieszkujących wymiar astralny, między innymi osoby świadomie funkcjonujących w tym obszarze jeszcze za życia. Przede wszystkim pomocnicy niosą pocieszenie cierpiącym albo pogrążonym w smutku, a także prowadzą do prawdy tych, którzy jej szczerze poszukują. Osobie, która zastanawia się nad problemami natury duchowej czy metafizycznej można w taki sposób podsunąć rozwiązania, choć ona sama może nie zdawać sobie sprawy z takiej ingerencji. Poza teorią czytelnik odnajdzie tutaj ciekawe opisy różnych przypadków pomocy. Każdy może odnaleźć w nich podobieństwo do sytuacji znanych z własnego życia, co czyni ją jeszcze bardziej zajmującą.Autor przedstawia w książce również przegląd ścieżki prowadzącej do Wniebowstąpienia – kwalifikacje, by na nią wejść i zostać przyjętym przez jednego z Mistrzów Mądrości, Miłości i Mocy, opowiada też o ścieżce próby oraz ścieżce właściwej.Cytaty z książki C. W. Leadbeater – Niewidzialni pomocnicy:Na Wschodzie od zawsze dostrzegano istnienie niewidzialnych pomocników, choć imiona i cechy im przypisywane naturalnie różnią się w zależności od kraju. Nawet w Europie znamy stare greckie mity opowiadające o nieustannych ingerencjach bogów w ludzkie sprawy, a także rzymską legendę o Kastorze i Polluksie, którzy dowodzili legionami u początków istnienia republiki w bitwie nad jeziorem Regillus. Opowieści te nie zostały zapomniane wraz z upadkiem czasów starożytnych, odnalazły bowiem swe prawomocne następczynie w postaci średniowiecznych legend o świętych pojawiających się w krytycznych momentach na polach walki, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę chrześcijan albo o aniołach stróżach, którzy czasem ratowali pobożnych pielgrzymów przed niechybną śmiercią. Nawet w tych czasach pełnych niewiary, pośród zgiełku naszej dziewiętnastowiecznej cywilizacji, pomimo dominacji podejścia naukowego i śmiertelnej szarzyzny religii protestanckiej, takie interwencje o naturze niezrozumiałej z perspektywy materialistycznej może odnotować każdy, kto zada sobie trud rozglądania się wokół.(…)Nie tak dawno temu córeczka jednego z naszych biskupów anglikańskich wybrała się z mamą na spacer po mieście. Przebiegające beztrosko przez ulicę dziecko potrącił powóz konny, który nieoczekiwanie wyłonił się zza rogu. Widząc córeczkę pomiędzy kopytami koni, matka skoczyła jej na pomoc, w przekonaniu, że dziewczynka została ciężko ranna, ona jednak zerwała się radośnie na nóżki, wołając: „Mamusiu, nic mi nie jest, bo coś białego powstrzymało konie przed stratowaniem mnie i powiedziało, że nie muszę się bać”.(…)Inne zdarzenie miało miejsce w Buckinghamshire, w okolicy Burnham Beeches. Zasługuje ono na uwagę z powodu długości czasu, w jakim utrzymywała się szczególna manifestacja fizyczna. Wiemy już, że w przypadkach opisanych powyżej, była to kwestia paru chwil, podczas gdy to zjawisko utrzymywało się przez ponad pół godziny.Dwójka małych dzieci pewnego drobnego farmera bawiła się sama, bo rodzice i inni domownicy pracowali przy żniwach. Dzieci wybrały się na przechadzkę do lasu i odszedłszy daleko od domu, zgubiły drogę. Kiedy zmęczeni rodzice wrócili o zmierzchu, zastali dom pusty. Ojciec zaczął rozpytywać sąsiadów, a potem wysłał swoich służących i pracowników na poszukiwania we wszystkie strony.Ich wysiłki nie przyniosły żadnych rezultatów, dzieci nie odpowiadały na wołanie. Ludzie wracali przygnębieni na farmę, kiedy nagle ujrzeli w oddali dziwne światło, przesuwające się nad polami w stronę drogi. Opisywali je jako wielką kulę złocistego światła, nieprzypominającą zwykłej latarni; kiedy światło się zbliżyło, zobaczyli w nim dwoje zaginionych dzieci. Ojciec wraz z innymi pobiegli do nich, a światło nie zgasło, póki się znacznie nie zbliżyli. Zniknęło dopiero wtedy, gdy chwycili dzieci w ramiona, pogrążając ich w ciemności.Same dzieci opowiadały, że kiedy zapadł zmrok, błąkały się po lesie z płaczem, a na koniec ułożyły pod drzewem i zasnęły. Obudziła je jakaś piękna pani z latarnią. Wzięła je za ręce i poprowadziła do domu; pytały, kim jest, ale ona tylko się uśmiechała, nie mówiąc słowa. Dzieci z uporem trwały przy swojej wersji wydarzeń i nic nie mogło zachwiać ich wiarą w to, co widziały. Warto jednak w tym miejscu zauważyć, że choć wszyscy obecni widzieli światło, świetlistą kulę rozświetlającą wierzchołki drzew i okalające drogę zarośla, jak zwykła latarnia, postać pani objawiła się tylko dzieciom.