Komentarze nie są potwierdzone zakupem
Czytelnicy moich książek, widzowie, znajomi, a nawet przyjaciele, często pytają mnie o to, co jem, że tak wyglądam...
Otóż jem najczęściej pięć razy dziennie, posiłki nie są zbyt obfite, piję dużo wody i, co bodaj najważniejsze, w mojej diecie, chociaż osobiście nie lubię tego słowa, nie może zabraknąć sałat. Dużej ilości sałat oraz wszelkiej maści warzyw, owoców i zieleniny! Często sięgam też po przekąski, natomiast do pracy zabieram pudełko z ulubioną sałatką. Tych "ulubionych" jest oczywiście co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście!
Stawiam też na sezonowość. Latem nie mogę obyć się bez arbuza czy truskawek. Odwiedzam zaprzyjaźnione stragany, na których zawsze znajdę coś naprawdę smakowitego. A przede wszystkim wyjątkowo świeżego. Poza sezonem sięgam po sprawdzone receptury, które idealnie nadają się na chłodniejsze dni.
Moją najnowszą książkę zaczęłam od sałatek. Zresztą taki jest tytuł całej publikacji. Kolejne rozdziały zawierają przepisy na sałaty, surówki oraz sosy. Na samym końcu postanowiłam umieścić dodatki. Głównie dlatego, że nie mogłam zdecydować się, czy zabielone śmietaną ogórki są jeszcze sałatą, czy już sałatką, bo na pewno nie surówką! A gdy napisałam recepturę na mizerię, doszłam do wniosku, że w książce nie może zabraknąć młodej kapusty z koperkiem. A jeśli kapusta, to i warzywa gotowane na parze, brukselka z papryczką chili i jej podobne. Zresztą nie ma sensu nadmiernie rozpisywać się o tym we wstępie. Po prostu zapraszam do lektury i z całego serca życzę powodzenia w kuchni!